Zapraszamy do przeczytania fragmentów opinii mass mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – KKS 1925 Kalisz. GieKSa wygrała przy Bukowej 4:1 (1:1).
dziennikzachodni.pl – Kibice zza płotu obejrzeli trzecie z rzędu zwycięstwo GieKSy na Bukowej
W meczu 13. kolejki II ligi GKS Katowice pewnie pokonał KKS Kalisz 4:1. Była to trzecia z rzędu wygrana katowiczan na Bukowej, a kilku kibiców oglądało ją zza płotu stadionu.
[…] Spotkanie nie zaczęło się dobrze dla gospodarzy, bowiem zaraz na początku gry Filip Kozłowski doznał złamania palca i na boisku musiał zastąpić go Piotr Kurbiel. Katowiczanie mieli przewagę, ale uderzenia Kozłowskiego i Zbigniewa Wojciechowskiego nie znalazły drogi do siatki, a Adrian Błąd zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem.
KKS groźniej zaatakował dopiero po kwadransie. Mateusz Majewski najpierw strzelił głową tuż obok słupka, ale w kolejnej akcji był już bardziej precyzyjny. Napastnik gości spokojnie przyjął piłkę na pierś tuż przed linią pola karnego, odwrócił się w kierunku bramki i strzelił z woleja. Piłka po rękach Bartosza Mrozka trafiła w słupek, a następnie wtoczyła się do siatki.
Katowiczanie odpowiedzieli akcją zapoczątkowaną przez Arkadiusza Woźniaka. Po dośrodkowaniu w pole karne piłkę głową zgrał Arkadiusz Jędrych, a Michał Gałecki huknął z 10 m zdobywając swojego pierwszego gola w tym sezonie. GKS miał szczęście, że arbiter nie zauważył, że obrońca gospodarzy był na minimalnym spalonym.
Po zmianie stron katowiczanie swoją przewagę udokumentowali trzema kolejnymi bramkami i zasłużenie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
sportdziennik.com – Odwrócili losy spotkania
GKS Katowice wysoko pokonał KKS Kalisz, mimo, że to goście jako pierwsi zdobyli gola.
[…] W drugiej części spotkania na boisku widoczna była już jednak tylko GieKSa. Najpierw na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Adrian Błąd po indywidualnej akcji. Cztery minuty po jego trafieniu bramkę zdobył Krystian Sanocki. Otrzymał on podanie od Piotra Kurbiela, który zmienił kontuzjowanego Kozłowskiego. Wynik spotkania zamknął Arkadiusz Woźniak. GieKSa dzięki temu zwycięstwu ma tylko dwa punkty straty do Wigier Suwałki, które zajmują pozycję premiowaną bezpośrednim awansem do I ligi.
sportowefakty.wp.pl – II liga: Górnik Polkowice i GKS Katowice nie zahamowali. Spóźnienie i gasnące jupitery
Górnik Polkowice umocnił się na prowadzeniu w tabeli dzięki zwycięstwu 2:1 z Garbarnią Kraków. Lidera próbuje gonić GKS Katowice, który wygrał 4:1 z KKS-em 1925 Kalisz.
[…] Podopieczni Rafała Góraka nie rezygnują z pościgu za liderem. Trzy ostatnie mecze rozegrali na własnym stadionie, we wszystkich byli lepsi od przeciwnika i strzelili aż 11 goli. GKS urządził sobie tym razem małą kanonadę do bramki KKS-u 1925 Kalisz i odwrócił wynik 0:1 na efektowne 4:1. Katowiczanie znaleźli się na trzecim miejscu w tabeli.
kkskalisz.com.pl – Bezlitosny GKS
GKS Katowice, na własnym stadionie, pokonuje dziś Dumę Kalisza 4:1, w spotkaniu 13. kolejki sezonu 2020/2021 2. ligi. Wynik otworzył, w 20. minucie rywalizacji, Mateusz Majewski, jednak mimo to nie udało się utrzymać korzystnego rezultatu do końca. Błędy w defensywie popełniane przez kakaesiaków, bezlitośnie wykorzystywali gospodarze, tym samym zgarniając komplet punktów.
kalisz.naszemiasto.pl – KKS Kalisz. GKS Katowice przerwał passę kaliszan
Nie udało się KKS-owi Kalisz wyprawa do Katowic. Gospodarze zdecydowanie zwyciężyli i to oni awansowali w tabeli na miejsce w czołówce.
Pierwsze minuty meczu obfitowały w dogodne sytuacje dla gospodarzy.
[…] Kaliszanie nie ograniczali się do obrony, grali bardzo wysoko, atakując katowiczan na ich połowie.
[…] W 52 minucie Błąd skutecznie dryblował w polu karnym i fantastycznie uderzył pod poprzeczkę, wyprowadzając „Gieksę” na prowadzenie. Cztery minuty później kontrę gospodarzy zakończył golem z 12 m Krystian Sanocki. Błąd pokazał się z dobrej strony w 72 minucie, kiedy podał piłkę na głowę Arkadiusza Woźniaka, który poprawił na 4:1. W 79 minucie Daniel Kamiński uderzył zza linii pola karnego, ale trafił w słupek bramki GKS.
sportslaski.pl – GieKSa zmaga się z przeciwnościami losu i… wskakuje na podium
Od 0:1 do 4:1 – po raz trzeci w tym sezonie katowiccy piłkarze skutecznie odrabiali boiskowe straty do rywala, kończąc zwycięsko źle rozpoczęte spotkanie, tym razem z kaliskim beniaminkiem. I to pomimo pecha, który towarzyszył im w pierwszych fragmentach meczu.
Już w 5 minucie gospodarze stracili bowiem Filipa Kozłowskiego. Kilkudziesięciosekundowe zabiegi sztabu medycznego GieKSy spełzły na niczym; złamanego palca dłoni (nadepniętej „w parterze” przez jednego z rywali) nie udało się „poskładać” i napastnik jeszcze w trakcie I połowy zabrany został do szpitala. Kwadrans później porzekadło „nieszczęścia chodzą parami” znalazło potwierdzenie i przy Bukowej: piłka po uderzeniu Mateusza Majewskiego z dystansu najpierw trafiła w słupek, potem w plecy interweniującego Bartosza Mrozka, i ostatecznie wtoczyła się do katowickiej bramki…
– To rzeczywiście był trudny moment. Wielki plus więc dla zawodników, że wykorzystali w praktyce wszystko to, nad czym pracujemy na co dzień – podkreślał opiekun miejscowych, Rafał Górak.
Katowiczanom w tym sezonie być może brakowało czasami koncentracji w końcówkach meczów – vide gole tracone w doliczonym czasie gry, na pewno jednak trudno im odmówić determinacji, ale i pomysłowości w rozgrywaniu akcji ofensywnych. Nie ma wątpliwości na przykład, że nie nudzą się na treningowych zajęciach pod hasłem „stałe fragmenty gry”; wręcz przeciwnie – zdają się być pilnymi uczniami. Po zmianie stron – przy bardziej „aptekarskim” arbitrze – mogła się GieKSa doczekać i „jedenastki”, kiedy w sposób zaskakujący Adrian Błąd i jego koledzy rozegrali rzut wolny. Jeszcze przed przerwą zaś komentujący to spotkanie dla telewizyjnej „Trójki” trener Marek Motyka aż zatarł ręce z uciechy, gdy zobaczył sposób, w jaki gospodarze ustawiają się do jednego z kornerów: to była wariacja na temat „szarańczy”, którą kiedyś krakowski (choć przecież pochodzący z Żywca) szkoleniowiec skutecznie promował w ekstraklasie, prowadząc bytomską Polonię i Górnika. – Pytałem nawet Błąda o ten rzut rożny. Tu, przy Bukowej, nazywają jednak takie rozegranie „pociągiem” – uśmiechał się pan Marek.
Kaliszanie „szarańczą” – a raczej „pociągiem” – zaskoczyć się nie dali, ale prowadzenia do przerwy dowieźć nie zdołali. Trzy błyskawiczne zagrania z pierwszej piłki – dorzucenie jej w „szesnastkę” przez Krystiana Sanockiego, odegranie głową przez Arkadiusza Jędrycha i kapitalny wolej Michała Gałeckiego – dały miejscowym wyrównanie. Owszem, kamera telewizyjna wychwyciła minimalny ofsajd stopera GieKSy asystującego przy golu, ale… po pierwsze – na tym szczeblu VAR-u nie ma, po drugie – akurat sędzia asystent w tej części boiska miał wyraźnie słabszy dzień. Puścił jeszcze jednego spalonego, ale też nie zasygnalizował ewidentnego zagrania ręką przez jednego z kaliszan. Cóż, można w tym miejscu przypomnieć, że Marcinowi Szrekowi osiem lat wstecz zdarzyło się nawet posędziować mecz w elicie. Dziś gwiżdże dwa poziomy niżej – może również ze względu na swych „flagowych”, biegających wzdłuż linii bocznej.
– Bramka nie powinna być uznana – potwierdzał po spotkaniu Ryszard Wieczorek, przywołując pozycję spaloną Jędrycha. – Szkoda tej sytuacji, bo generalnie graliśmy w tej odsłonie bardzo dobrze, konsekwentnie realizując meczowe założenia.
Osiem lat temu swój ostatni mecz ligowy przy Bukowej (pojawił się tu potem jeszcze jako „portowiec”, ale w potyczce Pucharu Polski, którą goście przegrali po serii rzutów karnych) zagrał Tomasz Hołota. W barwach GKS-u oczywiście, bo był w tym okresie pewniakiem w katowickiej jedenastce, w której pojawił się już w listopadzie 2008, jako 17-latek.
– Wchodził do szatni – i do drużyny – z przytupem; wiedział, czego chce w piłkarskim życiu. Podobała mi się ta postawa, bo przypominał mi… mnie samego z początków mojej gry w GieKSie – wspomina Grzegorz Górski, dziś pracownik katowickiego klubu, a wtedy starszy o kilka lat kolega Hołoty z drugiej linii. – I trochę Tomek w piłce „nawojował”: Polonia Warszawa, Śląsk, Bundesliga, Pogoń Szczecin… Zdziwiłem się, gdy dziś zobaczyłem go w szeregach naszego rywala. Na tym stoperze to już chyba „odcina kupony” od dotychczasowych osiągnięć – z uśmiechem podsumowuje niegdysiejszego kumpla z szatni Górski.
– Sentyment pozostał, ale na razie moje powroty na Bukową są pechowe – zauważał „oczywistą oczywistość” wywołany do tablicy Tomasz Hołota. I miał bardzo krótką diagnozę kiepskich humorów, w jakich on i kaliscy koledzy opuszczali Katowice. – Powinniśmy wyjść na drugą połowę bardziej skoncentrowani…
No bo rzeczywiście w niespełna kwadrans po przerwie gospodarze de facto rozstrzygnęli losy meczu.
– Zdecydowały nasze dwa poważne błędy w środku pola; dwie straty piłki. GKS ma zbyt dobry i zbyt doświadczony zespół, by takich prezentów nie wykorzystać – martwił się po końcowym gwizdku cytowany już opiekun gości. Błyskawiczne podania prostopadłe, a potem – umiejętności indywidualne zdecydowały o tym, że w 56 minucie było już 3:1 dla gospodarzy. Najpierw Adrian Błąd dwukrotnie „nawrócił” w polu karnym Michała Boreckiego, kończąc techniczny popis strzałem od poprzeczki do siatki, a później Piotr Kurbiel precyzyjnie obsłużył Sanockiego i było „po herbacie”. Po kolejnym kwadransie nieduży wzrostem, ale tego dnia piłkarsko wielki Błąd zagrał „futbolowe ciasteczko” prosto na nos (a raczej czoło) Arkadiusza Woźniaka – i wynik został ustalony. Mieli jeszcze miejscowi parę szybkich wyjść w końcówce, ale zabrakło zimnej krwi przy wykańczaniu tych akcji. Zresztą 5:1 pewnie byłoby zbyt wielkim wymiarem kary dla kaliszan; tym bardziej, że w 80 minucie Andrzej Kaszuba przymierzył w słupek katowickiej bramki. Piłka tym razem odbiła się jednak od niego szczęśliwiej (dla GieKSy), niż godzinę wcześniej.
[…] Kaliszanie potwierdzili w sobotę miano drużyny bezkompromisowej (sześć zwycięstw i sześć porażek), katowiczanie wskoczyli natomiast na podium drugoligowej tabeli. W najbliższych dniach czeka ich jednak mozolna „rajza po kraju”: najpierw wizyta we Wrocławiu, potem – w Suwałkach. Może dlatego trener Górak, podsumowując efektowną wygraną, unikał ekspresyjnych wywodów. – Zagraliśmy poprawnie – ot, i cała ocena sobotniego 4:1.
Kato
15 listopada 2020 at 10:59
Bez przesady, tak to GIEKSA ma grać zawsze.
Roh
15 listopada 2020 at 16:47
Ale nie bedzie, bo tak grac potrafia tylko z zespolami ktore maja slabszy dzien jak KKS wczoraj.